Powrót     Strona Główna Rodziny 
			Polskiej
Antypolonizm bezkarny

Prokuratura Okręgowa w Radomiu bada nowe okoliczności wypadku drogowego, w wyniku którego w czerwcu 2005 r. śmierć poniósł polski poseł do Parlamentu Europejskiego Filip Adwent

Sześć ofiar, a sprawca na wolności

 

Jak poinformowała nas Małgorzata Chrabąszcz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Radomiu, jedna z wersji zakładanych w śledztwie zmierza do wyjaśnienia, czy nie był to zamach na życie posła Adwenta. Oprócz deputowanego zginęło pięć innych osób, w tym jego najstarsza córka i rodzice. W opinii byłych współpracowników Adwenta, wypadek mógł być zamachem na jego życie.

 

Do wypadku doszło 18 czerwca 2005 r. w Grójcu. Prowadzoną przez posła toyotę avensis oraz dwa inne pojazdy staranował nadjeżdżający z naprzeciwka samochód ciężarowy ze wzmocnioną kabiną i kierownicą po prawej stronie, który z niewiadomych przyczyn nagle zjechał na lewy pas ruchu. W następstwie zdarzenia śmierć na miejscu poniosły cztery osoby:

85-letni ojciec posła, Stanisław, i najstarsza, 19-letnia córka, Maria, a także dwaj mężczyźni z poloneza caro jadącego bezpośrednio za samochodem eurodeputowanego. W wyniku rozległych obrażeń poseł Adwent zmarł 26 czerwca 2005 r. w szpitalu MSWiA w Warszawie, a dzień później jego 77-letnia matka Jeanne. Filip Adwent wraz z najbliższymi wracał z Podkarpacia, gdzie odwiedzał swoje rodzinne strony i wizytował biura poselskie. Sprawca wypadku, w następstwie którego śmierć poniosło sześć osób, u którego w wyniku szczegółowych badań toksykologicznych stwierdzono obecność amfetaminy, wciąż przebywa na wolności. Zdaniem biegłych, niewielka ilość narkotyku nie miała wpływu na zdolność kierowania pojazdem, a tym samym na przebieg zdarzenia. Sąd Rejonowy w Grójcu, mimo wniosku prokuratury rejonowej z 20 czerwca 2005r., nie zastosował wobec sprawcy wypadku tymczasowego aresztowania, uzasadniając, że materiał dowodowy w znacznej części został już zabezpieczony, a ze strony podejrzanego nie zachodzi obawa matactwa. W opinii sądu, za pozostawieniem Radosława F. na wolności przemawiał również fakt, że prowadzi on ustabilizowany tryb życia, nie był wcześniej karany, a zarzucane mu przestępstwo ma charakter nieumyślny. Odmiennego zdania był prokurator. Jednak jego zażalenie na decyzję Sądu Rejonowego w Grójcu Sąd Okręgowy w Radomiu postanowieniem z 20 lipca 2005 r. uznał za bezzasadne, podkreślając w uzasadnieniu, że sąd w Grójcu prawidłowo ocenił zebrane dowody i mimo tragicznych skutków wypadku nie zachodzi potrzeba zastosowania wobec Radosława F. tak surowego środka zapobiegawczego, jak tymczasowy areszt. Sprawcy wypadku postawiono zarzut spowodowania katastrofy drogowej ze skutkiem śmiertelnym, ale w związku z pojawieniem się w sprawie nowych wątków prokuratura bada, czy nie było to zabójstwo.

 

Nowe wątki w śledztwie

 

Jak poinformowała nas Małgorzata Chrabąszcz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Radomiu, jedna z wersji zakładanych w śledztwie zmierza do wyjaśnienia, czy nie był to zamach na życie posła Adwenta. - Obecnie prowadzone są działania, które będą miały na celu wyjaśnienie okoliczności związanych z działalnością posła w aspekcie celowego spowodowania zdarzenia, w którym poniósł on śmierć. Nowe okoliczności, jakie pojawiły się w tej sprawie, wskazują, że również ta wersja wymaga sprawdzenia. Ponadto zostaną przeprowadzone czynności z udziałem personelu medycznego, który udzielał posłowi pierwszej pomocy zaraz po wypadku, a także z osobami, które zajmowały się jego leczeniem w szpitalu. Na obecnym etapie postępowania trudno jednak mówić o szczegółach - powiedziała prokurator.

W opinii byłych współpracowników posła Adwenta, okoliczności katastrofy w Grójcu mogą budzić wątpliwości. Zastanawiający jest także fakt przedłużającego się śledztwa. Jak powiedział nam Krzysztof Witko, szef jarosławskiego biura posła Adwenta, jest dziwne, że dopiero teraz, po blisko 9 miesiącach od tragicznego wypadku, prokuratura przesłuchuje w charakterze świadków najbliższych współpracowników Filipa Adwenta. - Dlaczego nie zrobiono tego wcześniej? Przecież wiadomo, że po tak długim czasie wiele wątków ważnych dla prowadzonego śledztwa, które mogłyby mieć znaczenie, ulega zamazaniu - uważa Witko. Jego zdaniem, sporo wątpliwości budzi też ograniczenie zakresu problematyki będącej w kręgu zainteresowań prokuratury. - Przesłuchanie mnie ograniczało się jedynie do odpowiedzi na konkretnie zadawane pytania. Nie dano mi możliwości wniesienia do sprawy wszystkiego, co wiem i co według mnie mogłoby mieć znaczenie w toczącym się postępowaniu. Można odnieść wrażenie, że moje wypowiedzi traktowano w sposób wybiórczy, a prokurator prowadzący przesłuchanie uznał, iż nie mają one związku ze sprawą - tłumaczy były szef biura Adwenta.

 

Czego poseł mógł się obawiać?

 

Jak twierdzi Witko, niewykluczone, że europarlamentarzysta był w posiadaniu ważnych dokumentów, które mogłyby zaszkodzić bliżej nieokreślonym siłom politycznym. Zdaniem Krzysztofa Witki, świadczyć o tym może zachowanie Adwenta podczas jednego ze spotkań, na miesiąc przed śmiercią, gdzie wyraźnie wykazywał on oznaki niepokoju, a nawet lęku. - Odkąd pamiętam, poseł nigdy nie rozstawał się z torbą, w której zwykł przechowywać komputer osobisty oraz dokumenty. Jednak tego dnia czynił to w sposób szczególny, wręcz paniczny, jakby obawiał się ich utraty. Nie wiem, co to były za dokumenty i jaką wartość miały przechowywane w torbie informacje, ale sądząc po zachowaniu posła Adwenta, musiały mieć wyjątkowe znaczenie. Na pytanie, czego się obawia, odpowiedział, że służb specjalnych i wywiadu, nie sprecyzował jednak, służby jakiego kraju ma na myśli. Kiedy poprosiłem, by skonkretyzował swe obawy, poseł stwierdził jedynie, że dla bezpieczeństwa mojego i najbliższych lepiej, abym nie wiedział - opowiada Witko.

 

Podobną opinię wyraża poseł Zygmunt Wrzodak, który pod koniec ubiegłego roku skierował do ministra sprawiedliwości zapytanie w sprawie działań prokuratury dotyczących zbadania okoliczności wypadku, w którym zginął eurodeputowany. Jego zdaniem, Filip Adwent był jedną z niewielu, o ile nie jedyną postacią na obecnej scenie politycznej, której patriotyzm nie był jedynie na pokaz, ale wynikał z głębokiej troski o dobro Ojczyzny i być może taka postawa była dla kogoś niewygodna. - Wszystko, co robił, robił z sercem, przy czym był bardzo autentyczny, a w sprawach Polski nieugięty. Znał doskonale realia Unii Europejskiej, z olbrzymią łatwością poruszał się zarówno po polskiej, jak i zagranicznej scenie politycznej, zachowując przy tym zdrowy kręgosłup Polaka, katolika, patrioty. Filip Adwent był człowiekiem o wielkich perspektywach, a w przyszłości mógł odgrywać kluczową rolę w polskiej polityce. Jego wystąpienia podczas spotkań i wieców przyjmowane były z wielkim entuzjazmem przez społeczeństwo zarówno w Polsce, jak i we Francji. Jednak poglądy posła i zdecydowana, krytyczna postawa wobec UE były niewygodne zwłaszcza dla liberałów i sił antypolskich. Czuł wyraźnie, że ma na plecach jakieś służby, czego wyraz dał, mówiąc mi o ostrzeżeniach, jakie pod jego adresem kierowali bliżej nieznani ludzie - tłumaczy Wrzodak. W jego opinii, przyczyną niechęci wobec Adwenta mogła być także nadzwyczaj aktywna, zdecydowanie przeciwna postawa wobec traktatu konstytucyjnego Unii Europejskiej przed referendum we Francji. - Jeździł od miasta do miasta, udzielał wywiadów, występował w wielu stacjach telewizyjnych i radiowych, przestrzegając przed skutkami przyjęcia traktatu konstytucyjnego UE. To jednak obok zwolenników przysparzało mu także wielu wrogów, zwłaszcza w środowiskach euroentuzjastów. Myślę, że w kontekście czerwcowej tragedii w Grójcu nie jest to fakt bez znaczenia - uważa parlamentarzysta. Dodaje, że wyjątkowa aktywność Adwenta na forum Parlamentu Europejskiego, zwłaszcza w interesie narodowym Polski, mogła zaszkodzić przede wszystkim kosmopolitom w ramach UE, szczególnie w krajach, gdzie wynik referendum konstytucyjnego okazał się klapą.

Choć od wypadku i śmierci posła Filipa Adwenta minęło prawie 9 miesięcy, to okoliczności związane z tym tragicznym zdarzeniem okrywa pewna aura tajemniczości, a wiele pytań w tej sprawie wciąż pozostaje bez odpowiedzi.

Mariusz Kamieniecki

 

Nasz Dziennik z dnia 18-19 marca 2006, Nr 66 (2476)

http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=po&dat=20060318&id=po02.txt


Link Nasz Dziennik
Powrót
|  Aktualności  |  Prawo do życia  |  Prawda historyczna  |  Nowy wymiar heroizmu  |  Kultura  | 
|  Oświadczenia  |  Zaproszenia  |  Głos Polonii  |  Fakty o UE  |  Antypolonizm  |  Globalizm  | 
|  Temat Miesiąca  |  Poznaj Prawdę  |  Bezrobocie  |  Listy  |  Program Rodziny Polskiej  | 
|  Wybory  |  Samorządy  |  Polecamy  | 
|  Przyroda polska  |  Humor  | 
|  Religia  |  Jan Paweł II  | 
do góry