Powrót

Mit wydajności
Rolnictwo globalne
Materiał opublikowany jako nr 2 w serii płatnych ogłoszeń zamieszczonych w New York Times przez organizacje ekologiczne i humanistyczne, skupione wokół protestu w Seattle, w związku z konferencją Organizacji Światowego Handlu. Materiał oznaczony numerem 1 opublikowaliśmy w "Rodzinie Polskiej" nr 6 na str. 21

Rolnictwo przemysłowe ma być jakoby "wydajne" , produkujące tanią żywność.
W rolnictwie większe wcale nie oznacza wydajniejsze. Jeżeli policzy się koszty społeczne i koszty zniszczeń ekologicznych, to okaże się, że to nie jest tez tańsze.
Prawie polowa ludności na świecie to drobni rolnicy. Oni ciągle jeszcze zajmują większość obszarów rolnych na świecie. Żywią swoje rodziny , lokalne społeczności, zaopatrują lokalne środki zbytu.
Tacy rolnicy mają gruntowną wiedzę o lokalnych uprawach, wiedzą jak hodować na takiej a nie innej glebie w konkretnych warunkach klimatycznych. Używają wiedzy zdobytej przez całe pokolenia, stosują techniki mieszanych zasiewów oraz techniki zasiewów ochronnych i sezonowych, rotacji dla ochrony gleby przed wyjałowieniem, dla utrzymania jej zdolności produkcyjnych i dla ochrony przed plagą insektów. Magazynują nasiona dla ochrony genetycznego zróżnicowania, dla krzyżówek, dla zwykłej oszczędności. Przez wieki nauczyli się żyć w harmonii z lasem, dziką roślinnością i dziką zwierzyną.
Setki milionów tych gospodarzy są solą ziemi, jeżeli chodzi o małe, zdrowe, lokalne społeczności , takie jak wioski i małe miasteczka na świecie. Owi rolnicy są rdzeniem lokalnych ekonomii, producentami zdrowej żywności i głównymi pracodawcami dla siebie i innych.
I tak oto mniej więcej przez tysiąclecia kształtowało się życie człowieka na Ziemi.
Ale teraz to wszystko się zmienia.

* * *


Drobni rolnicy , tzw. family farmers, rolnicy gospodarujący na ziemi wespół z całą rodziną są teraz wypychani ze swojej ziemi przez system rolnictwa przemysłowego.
Ten system jest wprowadzany przez globalne międzynarodowe korporacje, które operują na zupełnie innych zasadach i mają zupełnie inne cele (w USA tylko 2% społeczeństwa żyje z rolnictwa).
Wielkie korporacje rolne wykupują gospodarstwa drobnych rolników, tworząc z nich olbrzymie farmy . Eliminują zróżnicowane uprawy, a na ich miejsce wprowadzają uprawę monokulturową, z przeznaczeniem na rynek zagraniczny .Oczywiście na tych farmach pracę, którą do tej pory wykonywał człowiek, wykonują maszyny.
Jak wiadomo uprawy monokulturowe są podatne na ataki insektów, więc stosuje się tony pestycydów dla ochrony tych upraw.
Ponieważ właściciele są jakby nieobecni, anonimowi, sprawy ekologii, ochrony środowiska naturalnego są im zupełnie obojętne, oni uprawiają zboża według uniwersalnej formuły jednego typu, dającej się zastosować wszędzie, oczywiście według ich zdania.
Jeżeli jednak chodzi o wyżywienie świata w sposób tani, bezpieczny i
wydajny , to właściciele wspomnianych korporacji agrarnych wcale o tym nie myślą, nawet nie próbują myśleć.

Proszę wziąć pod uwagę następujące fakty:
1) Wielkoobszarowe kompanie agrarne reprezentujące typ rolnictwa industrialnego, nie produkują żywności dla lokalnych odbiorców. Preferuje się uprawę zorientowaną eksportowo , przeważnie roślin luksusowych, przynoszących maksymalny zysk, takich jak: kwiaty i rośliny ozdobne, bawełnę, wołowinę dla sieci barów szybkiej obsługi (typu Mac Donalda, przyp. tłumacza), wyszukane rodzaje drogich gatunków kawy, egzotyczne owoce i warzywa. Tymczasem ziemia, która do tej pory żywiła lokalną ludność, nie daje jej nic. Powstaje lub rośnie zjawisko głodu.

2) Wspomniane kompanie chwalą się "wydajnością", ale farmy rolnictwa przemysłowego nie liczą kosztów zewnętrznych , jakie musi ponieść społeczeństwo za tego rodzaju produkcję. Na przykład intensywne zużycie pestycydów i nawozów poważnie zwiększa zanieczyszczenie powietrza, gleby i wody. Pozostałości pestycydów w żywności przyczyniają się do poważnych problemów zdrowotnych ogółu ludności, takich jak rosnąca ilość zachorowań na raka. Zachorowania na choroby pochodzące z żywności, takie jak salmonella i ecoli wzrastają wskutek upowszechniającej się hodowli typu przemysłowego trzody , bydła i drobiu. Użycie w masowych ilościach antybiotyków jako stymulanta wzrostu przy hodowli kur, świń i krów może sprzyjać powstawaniu odpornych na antybiotyki "super bakterii", które w drodze łańcucha żywieniowego mogą zaatakować człowieka. W związku z tym powstaje obawa globalnej epidemii, tzw. pandemii. Zastosowanie maszyn zastępujących pracę rąk ludzkich na farmach, oznacza zwiększenie zużycia olejów napędowych i zanieczyszczeń. W wyniku totalnej chemizacji i mechanizacji rolnictwa mamy do czynienia z masowym, nieodwracalnym ubytkiem żyznych obszarów gleby .W ciągu ostatnich czterdziestu lat USA straciły aż połowę swojej ziemi uprawnej , po prostu żyzny grunt zamienił się w popiół i kurz.

3) Nastawienie się na handel zagraniczny , zamiast rozwijać rynek lokalny oznacza konieczność inwestowania przez ogół społeczeństwa w transportową infrastrukturę: nowe porty , lotniska, drogi , których budowa jest dotowana z pieniędzy podatników. Tymczasem transportowanie żywności poprzez oceany , zamiast produkcji na lokalny rynek, zwiększa emisję gazów cieplarnianych i zanieczyszczenie oceanów przez statki towarowe i tankowce. Czy naprawdę "wydajnością" można nazwać to, że talerz jedzenia z Amerykańskiego stołu przeciętnie jest transportowany tysiące kilometrów statkiem i samolotem, zamiast być przyniesionym z miejscowego gospodarstwa rolnego.

4) Poza tym są zewnętrzne koszty exodusu drobnych gospodarzy z ich ziemi i wiosek. Jednym z takich kosztów są zasiłki socjalne i inne zapomogi, które rząd musi płacić byłym gospodarzom i robotnikom rolnym, doprowadzonym do ubóstwa. Jeszcze gorszym jest to, co się dzieje ze społecznościami wiejskimi, które ci ludzie opuszczają. Amerykańskie rządowe Biuro Oceny Technologicznej (U.S. Office of Technology Assessment) przebadało 200 społeczności wiejskich. Okazało się , że wraz ze wzrostem obszarowym farm rośnie poziom biedy. Badania Uniwersytetu Kalifornia z Davis udowadniają, że wraz ze wzrostem wielkości farm i anonimowej własności pogarszają się warunki lokalnych społeczności wiejskich. Puste sklepy bez klientów, bieda, przestępczość, degeneracja współczucia społeczności wiejskiej. Nie mamy prawa mówić o wydajności, kiedy nie bierzemy pod uwagę takich kosztów.

5) Zostawmy na chwilę, te koszty zewnętrzne. Czy wielkie przemysłowe farmy są rzeczywiście wydajne według ich własnych kryteriów ? Czy produkuje się tam więcej, wydajniej, analizując wielkość zbioru na danej jednostce w stosunku do nakładu ? Absolutnie nie. Najbardziej wydajne gospodarstwa, to wcale nie te duże, ale te małej lub średniej wielkości, na których stosuje się technologie małej skali.
Ostatnie badania pokazują, ze małe farmy (12 hektarów lub mniej) są przynajmniej dziesięć razy wydajniejsze ( w sensie zysku w dolarach w stosunku do nakładów) niż duże gospodarstwa rolnicze ( 2000 hektarów lub więcej ), a od tych ostatnich, najmniejsze, nawet 2 hektarowe gospodarstwa mogą być wydajniejsze aż o sto razy.
Kiedy farmy zwiększają swój obszar, rosną również koszty produkcji na hektar.
Więcej hektarów wymaga kosztownych maszyn i coraz więcej drogich środków chemicznych dla ochrony zbiorów. Dlaczego więc powstaje coraz więcej wielkoobszarowych farm? Dla nieobecnych właścicieli celem nie jest wydajność, ale zysk. Jeżeli nawet rosną koszty na hektar, to dopóki pieniądze ze sprzedaży są większe od nakładów, to zysk z każdego hektara, nawet minimalny sumuje się.

Nowa Polityka

Wydajny system rolnictwa byłby niezwykle korzystny dla naszego środowiska. Przy minimalnym nakładzie otrzymywałoby się optymalne efekty .Produkowałoby się żywność dla ludzi, którzy rzeczywiście jej potrzebują, w sposób prawie neutralny dla środowiska naturalnego. Rolnictwo przemysłowe nie jest żadnym rozwiązaniem.
Sytuacja jest jasna: nasza konwersja, nasze wejście na system rolnictwa przemysłowego oznacza dotowanie bogatych korporacji na Ziemi , które eliminują miejsca pracy, degenerują społeczności wiejskie, zatruwają ziemię i na dodatek wcale nie żywią ludzi. Może zapłacisz kilka groszy mniej za twojego przemysłowego ziemniaka, ale przyszłe pokolenie zapłaci miliony w podatkach za zlikwidowanie tego bałaganu, który ten system tworzy. Tego nie można nazwać "wydajnością".

Musimy odwrócić kierunek zmian. Musimy przeciwstawić się korporacjom, które coraz bardziej kontrolują rynek żywności. Potrzebujemy takiej polityki rolnej, która będzie sprzyjała gospodarstwom rodzinnym (family farmers) i konsumentom.

Tłumaczył Krzysztof Ziajkiewicz




Powrót

Stowarzyszenie Rodzina Polska www.rodzinapolska.pl